10 rzeczy, których zazdroszczę rolnikom

Wiele osób mieszkających w mieście, nie wie jakie zalety ma życie na wsi. To ja powiem.

Ta lista jest całkowicie subiektywna, to po pierwsze. Po drugie, wiem doskonale, że życie na wsi usłane różami nie jest. Raczej zbożem albo rzepiakiem. Ale jeśli coś jest trudne, wcale nie oznacza, że mniej warte. Pokuszę się o stwierdzenie, że… wręcz przeciwnie.

#1 Kontakt z naturą

Nic, ale nic nie jest w stanie zastąpić kontaktu z naturą. Doskonale wiem, jak wygodne jest życie w mieście, ale nie ukrywajmy, to świat z betonu. Ceną za gąszcz sklepów, komunikację miejską i kino na zawołanie jest to, że kontakt z przyrodą mam wtedy, gdy siłą wbiję się na działkę znajomych lub (od wielkiego dzwonu) do parku. Na co dzień, siedząc w biurze, nie mam takiej możliwości. Najchętniej w każdy wolny weekend jechałabym na wieś, do lasu, nad jezioro, gdziekolwiek. Byle móc być trochę bliżej tego, co jest naszym naturalnym środowiskiem. To mnie uspokaja i uszczęśliwia. Tego zazdroszczę rolnikom najbardziej – życie blisko natury. Górnolotne, ale szczere.

#2 Życie na wsi

Wieś nie jest miastem. Oczywista oczywistość. Ale czy zastanawialiście się, z czego wynika masowe przenoszenie się ludzi z aglomeracji na tereny wiejskie? Bo one są SPOKOJNIEJSZE. Po trwającej kilkanaście dekad fascynacji miastem, trend się odwraca. Spokój, cisza, wcześniej wspomniana przyroda, śpiew ptaków zamiast klaksonów i tłoku w kolejkach, na ulicach? Proszę bardzo. Zalet wsi jest duuużo wiecej, ale rozwinę się może w innym wpisie 😉

#3 Maszyny

Ooo… No tego nie sposób pominąć. Czasy konia i pługa dawno za nami. Dziś w rolnictwie rządzą ciągniki (ok, nie tylko). Nie ważne, czy to legendarna 60-tka, czy nowy model Case’a, ciągniki mają w sobie tajemniczego, coś co przyciąga. Mają też swoje kaprysy, ale jest w nich to COŚ. Trzeba się nauczyć specyfiki, budowy, działania, aby być przygotowanym na maksymalnie efektywną pracę. Ale wszyscy rolnicy wiedzą, że warto.

#4 Lokalne produkty

Dla niektórych numer cztery to absolutny “namber łan”. Mamy po dzurki w nosie masowych, słabych i w większości szkodliwych produktów spożywczych. Kosmiczne daty ważności (jak coś wyprodukowanego miesiąc temu ma być dobre do 2020 ?!?), tysiąc składników w zwykłych ciastkach czy napojach, sztuczne kolory, smaki i zapachy. Dlatego lokalne wyroby przeżywają oblężenie na straganach, targowiskach, festiwalach. Ludzie chcą jeść naturalnie, prosto i zdrowo. Mieszkańcy wsi mają nieporównywalnie łatwiejszy dostęp do tego typu towarów. Zazdroszczę.

#5 Wiedza

Wiedza to jest to, co mnie w rolnikach totalnie zachwyciło. Dlaczego? Nawet młodzi i bardzo młodzi rolnicy z którymi rozmawiałam, mają ogromną wiedzę: na temat maszyn, roślin i zwierząt. Wiedzą naprawdę sporo. Są ekspertami w rolnictwie, zanim jeszcze ukończą poważne uczelnie. Mają ogromny kapitał: fach w ręku i informacje w głowie. Chcą lub muszą, ale uczą się tego, co nie koniecznie łatwe, ale na swój sposób piękna. Ja tę wiedzę dopiero mozolnie zgłębiam i z zaciekawieniem słucham tych, którzy chcą się nią podzielić.

#6 Wspólnota

Z moim obsewacji wynika, że  rolnicy naprawdę potrafią trzymać sztamę. Mają inne opinie, odmienne punkty widzenia, ale też pewne porozumienie. Najbardziej widzę to na facebooku czy youtubie, tam dopiero potrafią się wspierać swoją działalność. Dla nich hasło “rolnictwo to moja pasja” znaczy bardzo wiele. I czasem wydaje mi się, że to hasło klucz, które otwiera drogę im do komunikacji. Nie skupiają się na podziałach, umieją przesyłać pozytywną energię do działania. Sobie nawzajem, ale też pewnym tractormaniakom z miasta 😉

#7 Pasja

Nawiązuję tu do wcześniejszego punktu. Uwielbiam ludzi z pasją. Uważam, że nie ma większego szczęścia niż to, gdy robi się to, co się kocha. Mam wrażenie, że u rolników jedno łączy się z drugim. Mimo, że praca w rolnictwie jest cholern bardzo trudna i często niewdzięczna, ludzie którzy w nim pracują nie poddają się. Mimo, że porażek w  sezonie potrafi być akurat  więcej niż sukcesów.

#8 Zwierzęta

Uwielbiam je. Od małego kotka, przez kurę i prosiaka, do pociesznej krowy. Zaraz pewnie podniosą się głosy, że oprócz słodkich chwil głaskania, są obowiązki. Cała masa. Trzeba wstać by je nakarmić: o świcie (nie tylko w cieplutki letni dzień) i wieczorem,  jesienią i zimą, w mrozie i w deszczu. Nie ma tu wakacji, weekendów i urlopów. To ogromna odpowiedzalność. Ale radość i satysfakcja zawsze będzie większa. Prawda?

#9 Szkoła życia

Nie pośpisz do południa- patrz #8. Nie poleniuchujesz w wakacje – patrz żniwa. Chcesz czy nie chcesz, wyrabiasz sobie nawyki, które pchają do działania. Nie możesz przegapić terminu zasiewów ani zbioru zbóż. Liczy się dyscyplina i siła, której przybywa z każdym wyzwaniem. Nie możesz odpuścić bo “nie chce mi się”. Nie ma drogi na skróty. Mieszkanie na wsi kształtuje charakter. A to nauka cenniejsza niż wszystkie inne.

#10 Sam sobie jesteś dyrektorem

Ilu z nas, miejskich robaczków, pracuje w korporacjach, firmach, instytucjach. Jest wygodnie, ale trzeba się podporządkować. Godziny, tryb i miejsce pracy, decyzja o tym nie należy do nas. Wielu osobom to pasuje i rozumiem to. Ale zazdroszczę rolnikom tego, że – owszem mając dużo pracy –  są najczęściem swoimi własnymi szefami. O wszystkim decydują samodzielnie, a efekty są weryfikowane po każdym sezonie. To przywilej i ogromny obowiązek. Ale rolnik daje radę. No bo jak nie on, to kto?